Czy prawdziwa miłość jest w stanie przetrwać wszystko? Czy setki kłamstw
i tajemnic, są w stenie zniszczyć tak piękne i ponadczasowe uczucie?
Dokąd zaprowadzi nasz Anna Szafrańska w swojej drugiej książce?
Po wydarzeniach z pierwszego tomu Nela musi zmierzyć się z nowymi problemami i przeciwnościami. Nadal nie wie skąd tak wielka niechęć jej rodziny do Kraszewskich. Momentami czuje się jak w na deskach teatru, jakby Romeo i Julia był scenariuszem jej własnego życia. Dwa zwaśnione rody i miłość, która nie ma prawa istnieć! Tylko skąd ta nienawiść, co nimi kieruje i skąd ta iskra, która rozpaliła w nich ten strach przed Kraszewskimi. Czy Nela w końcu odkryje prawdę? Jakie będzie to miało konsekwencje i jak bardzo zmieni się jej życie?
Autorka postawiła na narrację pierwszoosobową podobnie jak w pierwszej części. Narratorem prowadzącym jest Nela, dziewczyna, której nie można nie lubić. Z jednej strony jest jeszcze odrobinę infantylna i zabawna, jednak w tej części pokazała również, że potrafi zachować kamienną twarz wtedy, kiedy trzeba, jest charyzmatyczna i niezwykle odważna. Jej odwaga momentami graniczy niemal z głupotą, nie wiem, czy ją popierałam, czy raczej przerażały mnie jej zachowania. Jedno jest pewne, szalenie ją lubię! Kraszewski, no to jest mężczyzn, jakiego pożądają kobiety. Wiele przeszedł, czynniki, jakie go ukształtowały, są mocne, autorka postarała się o wiarygodności i nie nadużyła wyobraźni, kreśląc tę, jak i inne, postacie. Debiut autorki bardzo mi się spodobał i był dla mnie najlepszym debiutem zeszłego roku, czy kontynuacja trzyma poziom?
Miłość potrafi wiele przetrwać, jednak bywają takie mury, które są nie do zburzenia. Bywają takie sytuacje, które spowijają nasze życie ciemną mgłą, rzucają cień na każdy nasz ruch, sprawiają, że nie potrafimy dostrzec choć drobnego promyka szczęścia. Taka mgła spowiła niegdyś życie Kraszewskiego, dopiero pojawienie się w nim Neli dało mu nadzieje na lepszą przyszłość. Jednak nie jest on w stanie wyzbyć się korzeni, nie może mieć wpływu na środowisko, w jakim życie. Nie jest w stanie odciąć się od czegoś, co depcze mu po piętach i niszczy każdy promień szczęścia. Autorka namieszała w życiu tego człowieka, bardziej niż można się tego spodziewać. Po pierwszym tomie myślałam, że w przeszłości Kraszewskiego wydarzyła się jakaś drobna tragedia, coś błahego i bardziej wybujałego, niż w rzeczywistości było. Nie spodziewałam się jednak, że Anna Szafrańska wrzuci mnie w takie wydarzenia, że ten as, którego od początku trzymała w rękawie, jest tak emocjonujący niewiarygodny i prawdziwy jednocześnie. Wątki pełne absurdu, który gdzieś mógł się wydarzyć. Miłość pełna sprzeczności, które powinny rujnować, a tymczasem budują. Książka pełna tajemnic, jednocześnie prosta. Takiego pomieszania już dawno nie czytałam i dawno już nie byłam tak bardzo usatysfakcjonowana lekturą.
Język, jakim pisze Anna Szafrańska, jest prosty, plastyczny, a jednocześnie wyszukany i przyjemny w odbiorze. Autorka w ujmujący i dogłębny sposób potrafi pisać o miłości. Jej książka jest pena emocji, a wierzcie mi, że przenoszenie emocji na papier jest sztuką, która posiedli nieliczni. Anna Szafrańska to nowa autorka, która śmiało wkracza na rynek wydawniczy i zaskarbia sobie serca wymagających czytelników. Pisze o miłości, jednocześnie poruszając ważne problemy i ukazując życiowe wartości. Grzech pierworodny to książka wciągająca, przyjemna, aczkolwiek też emocjonująca, bolesna i pełna niewiadomych. Pochłonęłam ją w jeden dzień, a może powinnam napisać, że to ona pochłonęła mnie? Bo właśnie tak było, ta książka mnie wciągnęła, nie liczyło się nic poza tym, aby odkryć tajemnice i przeszłość bohaterów, wszystko odeszło na dalszy plan, a cały dzień prym wiedli Kraszewski i Nela. Dawno nie poświęciłam się tak bardzo książce, jak tej.
Autorka w tej książce ponownie zaakcentowała przyjaźń. To uczucie, jakie pojawia się na kartach Grzechu pierworodnego, jest do bólu prawdziwe. Nie wiem jakim cudem autorce udaje się tworzyć tak wiarygodne, niepowtarzalne i realne relacje między jej bohaterami. Przyjaciółka Nelki to osoba, która uwielbiam, chyba nawet jeszcze bardziej niż główną bohaterkę. Prawdziwy przyjaciel to skarb i takim skarbem w fabule jest Olga, bez której nie byłoby wielu absurdalnych sytuacji i niepowtarzalnych potyczek słownych między bohaterami.
Po wydarzeniach z pierwszego tomu Nela musi zmierzyć się z nowymi problemami i przeciwnościami. Nadal nie wie skąd tak wielka niechęć jej rodziny do Kraszewskich. Momentami czuje się jak w na deskach teatru, jakby Romeo i Julia był scenariuszem jej własnego życia. Dwa zwaśnione rody i miłość, która nie ma prawa istnieć! Tylko skąd ta nienawiść, co nimi kieruje i skąd ta iskra, która rozpaliła w nich ten strach przed Kraszewskimi. Czy Nela w końcu odkryje prawdę? Jakie będzie to miało konsekwencje i jak bardzo zmieni się jej życie?
Autorka postawiła na narrację pierwszoosobową podobnie jak w pierwszej części. Narratorem prowadzącym jest Nela, dziewczyna, której nie można nie lubić. Z jednej strony jest jeszcze odrobinę infantylna i zabawna, jednak w tej części pokazała również, że potrafi zachować kamienną twarz wtedy, kiedy trzeba, jest charyzmatyczna i niezwykle odważna. Jej odwaga momentami graniczy niemal z głupotą, nie wiem, czy ją popierałam, czy raczej przerażały mnie jej zachowania. Jedno jest pewne, szalenie ją lubię! Kraszewski, no to jest mężczyzn, jakiego pożądają kobiety. Wiele przeszedł, czynniki, jakie go ukształtowały, są mocne, autorka postarała się o wiarygodności i nie nadużyła wyobraźni, kreśląc tę, jak i inne, postacie. Debiut autorki bardzo mi się spodobał i był dla mnie najlepszym debiutem zeszłego roku, czy kontynuacja trzyma poziom?
Miłość potrafi wiele przetrwać, jednak bywają takie mury, które są nie do zburzenia. Bywają takie sytuacje, które spowijają nasze życie ciemną mgłą, rzucają cień na każdy nasz ruch, sprawiają, że nie potrafimy dostrzec choć drobnego promyka szczęścia. Taka mgła spowiła niegdyś życie Kraszewskiego, dopiero pojawienie się w nim Neli dało mu nadzieje na lepszą przyszłość. Jednak nie jest on w stanie wyzbyć się korzeni, nie może mieć wpływu na środowisko, w jakim życie. Nie jest w stanie odciąć się od czegoś, co depcze mu po piętach i niszczy każdy promień szczęścia. Autorka namieszała w życiu tego człowieka, bardziej niż można się tego spodziewać. Po pierwszym tomie myślałam, że w przeszłości Kraszewskiego wydarzyła się jakaś drobna tragedia, coś błahego i bardziej wybujałego, niż w rzeczywistości było. Nie spodziewałam się jednak, że Anna Szafrańska wrzuci mnie w takie wydarzenia, że ten as, którego od początku trzymała w rękawie, jest tak emocjonujący niewiarygodny i prawdziwy jednocześnie. Wątki pełne absurdu, który gdzieś mógł się wydarzyć. Miłość pełna sprzeczności, które powinny rujnować, a tymczasem budują. Książka pełna tajemnic, jednocześnie prosta. Takiego pomieszania już dawno nie czytałam i dawno już nie byłam tak bardzo usatysfakcjonowana lekturą.
Język, jakim pisze Anna Szafrańska, jest prosty, plastyczny, a jednocześnie wyszukany i przyjemny w odbiorze. Autorka w ujmujący i dogłębny sposób potrafi pisać o miłości. Jej książka jest pena emocji, a wierzcie mi, że przenoszenie emocji na papier jest sztuką, która posiedli nieliczni. Anna Szafrańska to nowa autorka, która śmiało wkracza na rynek wydawniczy i zaskarbia sobie serca wymagających czytelników. Pisze o miłości, jednocześnie poruszając ważne problemy i ukazując życiowe wartości. Grzech pierworodny to książka wciągająca, przyjemna, aczkolwiek też emocjonująca, bolesna i pełna niewiadomych. Pochłonęłam ją w jeden dzień, a może powinnam napisać, że to ona pochłonęła mnie? Bo właśnie tak było, ta książka mnie wciągnęła, nie liczyło się nic poza tym, aby odkryć tajemnice i przeszłość bohaterów, wszystko odeszło na dalszy plan, a cały dzień prym wiedli Kraszewski i Nela. Dawno nie poświęciłam się tak bardzo książce, jak tej.
Autorka w tej książce ponownie zaakcentowała przyjaźń. To uczucie, jakie pojawia się na kartach Grzechu pierworodnego, jest do bólu prawdziwe. Nie wiem jakim cudem autorce udaje się tworzyć tak wiarygodne, niepowtarzalne i realne relacje między jej bohaterami. Przyjaciółka Nelki to osoba, która uwielbiam, chyba nawet jeszcze bardziej niż główną bohaterkę. Prawdziwy przyjaciel to skarb i takim skarbem w fabule jest Olga, bez której nie byłoby wielu absurdalnych sytuacji i niepowtarzalnych potyczek słownych między bohaterami.
Anna Szafrańska uderza w najczulsze struny duszy i obala mit, jakoby prawda miała nas wyzwolić, a przeszłość nie paliła żywym ogniem. Obnaża przed nami świat pełen miłości, prawdziwej przyjaźni, ale też odkrywa stek kłamstw, półprawd i rodzinnych tajemnic. Dobrze się przygotujcie do wniknięcia w świat tej książki, bo to istna sinusoida emocjonalna!
Za możliwość przeczytania dziękuję Autorce!!!
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza